„Być może dla świata jesteś tylko człowiekiem, ale dla nas jesteś całym światem”. Dzieciństwo kojarzy się z zabawą i beztroską. Niestety nie naszej Ali. Jej dzieciństwo to ciągły kaszel, bóle brzucha, inhalacje, drenaże. Pomimo tylu obowiązków ciążących na Niej już od urodzenia Alicja jest bardzo wesołym dzieckiem. Daje nam mnóstwo radości i szczęścia.
To wręcz niewyobrażalne jak można było się aż tak zaniedbać, a tyle ważnych wydarzeń w życiu Aleńki się odbyło. Na nic codzienne wręcz apele Babci Izy o aktualizację strony, ale do dnia dzisiejszego.
Zakasałem rękawy i obiecuję się poprawić i więcej nie grzeszyć!
Teraz tak bardzo oględnie, w formie zarysu naświetlę to co w tych ostatnich miesiącach w moich oczach było dla naszego Serduszka najważniejsze, by stopniowo każde to przeżycie szczegółowo opisać.
17 maja – „Trenuj z mistrzem II” charytatywna akcja polskich bramkarzy na rzecz Alusi.
6 czerwca 2010– „Zagrajmy dla Alicji” charytatywny turniej futsalu w ramach „Dni Chrzanowa”
26 czerwiec – 10 lipiec 2010– wakacje Niechorze
sierpień 2010– mamy kamizelkę!
1 września 2010 – do szkoły matoły! Jestem „pierwszoklasówką”
8 września 2010 – 12 września 2010– mam marzenie i ono się spełnia… EuroDisneyland Paryż!
16 września 2010– mam już 7 lat!
To pokrótce, teraz moja w tym głowa by ubrać to w słowa.
Tymczasem chodzimy do szkoły… 8 dni z rzędu (odpukałem w niemalowane, odplułem przez ramię by nie zapeszyć)…
17 maja 2010 roku o godz. 15:00 już po raz drugi w Krakowie dojdzie do wielkiego wydarzenia – wydarzenia o wadze którego zapewne nasz Mukoludek nie ma jeszcze żadnego pojęcia, ale to właśnie dla Niej ci wspaniali ludzie postanowili po raz kolejny zorganizować akcję „Trenuj z mistrzem – podaruj oddech”. Tym razem na obiektach Szkoły Mistrzostwa Sportu w Krakowie.
Ludzie z wielkim sercem – Marek Dragosz oraz Krzysztof Wajda dowiedzieli się o naszym zmaganiu z chorobą zapewne przez przypadek, ale w całej swojej bezinteresowności i dobroci postanowili nam pomagać.
To już druga taka akcja. W zeszłym roku stając dosłownie na głowie i poświęcając wiele swojego prywatnego czasu zebrali w jednym miejscu śmietankę polskich golkiperów chcąc dać radość młodym adeptom bramkarstwa oraz pomóc chorym dzieciom.
Wśród zaproszonych gości pojawili się: Marcin Cabaj (Cracovia), Michał Miśkiewicz (AC Milan), Mateusz Bąk (Lechia Gdańsk), Marcin Juszczyk (Nea Salamina), Aleksander Ptak (Zagłębie Lubin), Adam Stachowiak (Odra Wodzisław), Jan Mucha (Legia Warszawa), Piotr Lech (Jagiellonia Białystok), Łukasz Sapela (GKS Bełchatów), Mariusz Pawełek (Wisła Kraków), Michal Pesković i Seweryn Kiełpin (Polonia Bytom), Sebastian Nowak (Górnik Zabrze), Maciej Budka (GKS Katowice), Maciej Palczewski (Okocimski Brzesko), Jan Zachariasz (Puszcza Niepołomice) oraz trenerzy Grzegorz Kurdziel, Robert Dziuba, Paweł Primel, Mirosław Dreszer czy były bramkarz Adam Piekutowski.
Wszystko rozpoczęło się w samo południe na stadionie Clepardii przy ul. Fieldorfa Nila 5 w Krakowie.
Pogoda nieco nas zawiodła i frekwencja nie była znakomita. Najważniejsze jednak, że w tak szczytnym celu nikt nie skąpił grosza. – mówił Marek Dragosz. – Zebrane podczas aukcji pieniądze solidarnie podzieliliśmy pomiędzy Alicję, na jej leczenie i środki niezbędne do normalnego funkcjonowania a Kajtusia, na jego zabieg wszczepienia komórek macierzystych w Moskwie.
Nas tam zabraknąć oczywiście nie mogło, a tatuś nie odmówił sobie przyjemności treningu intensywnie pracując pod okiem Jana Zachariasza (Puszcza Niepołomice).
Alicja nie nudziła się na stadionie. Chętnie spacerowała z wujkiem Kubą i podziwiała trenującego tatusia.
Aleńka dzielnie pozowała do zdjęć, choć tak naprawdę nie wiedziała z kim ma do czynienia.
Znalazła sobie nawet nowego kolegę – małego … Jana Muchę.
Jak będzie w tym roku? Czy pogoda dopisze? Tego nie wiemy, ale jedno jest pewne – będzie dużo sportu, dobrej zabawy i ludzi wielkich serc…
W poniedziałek 22 marca byliśmy w Katowicach na badaniach. Dobrze, że Renia ma tą nazwę zapisaną, bo powtórzyć z głowy nie sposób J Enterokryza do najprzyjemniejszych nie należała, ale Alutek jest mega dzielny. Nawet wkłuwanie wenflonu zniosła z godnością.
Nasza pani doktor podejrzewała kolejną chorobę, tym razem Cohna. Na szczęście skończyło się tylko na podejrzeniachJ
A dzień później? Powrót do szkoły! Ależ Jej to daje radość!
Wtorek, środa, czwartek, piątek… Pełna radości, bo tak mało ma zabawy z rówieśnikami…
Lecz niestety, Jej odporność znowu nie daje sobie rady w starciu ze szkolnymi wirusami. Zaczyna się jak zawsze od kataru L To naprawdę dołuje – nas a w szczególności Ją….
Tym razem nie czekamy na cud, działamy pełną parą, wizyta w przychodni i gentamycyna w inhalacji do nosa. No i znowu dom…
Dzięki Bogu jest lepiej, chyba udało się tego paskudnego wirusa zdławić w zarodku, bo dziś (piszę w wielkanocny poranek) jest już w miarę dobrze. Wczoraj nawet moje Panie zaliczyły krótki spacerek.
Popołudnie u Babci Izy, wszystkiego najlepszego w dniu urodzin Babuniu!
A wieczorkiem na „chałupki”. Wizyta u sąsiadów to też jedna z niewielu okazji do zabawy z ulubionymi koleżankami Juleczką, Ola, Adrianką.
A ty katarze sio!
Korzystając już z tego, że wreszcie ruszyłem cztery litery do komputera wszyskim odwiedzającym nasza stronę cała nasza trójka śle najserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt Wielkiej Nocy.
Spotykają nas sytuacje niespodziewane i nieoczekiwane, a ludzie bardzo życzliwi i ofiarni.
Z Joasią chodziłem do liceum. Skąd dowiedziała się o Alutku, o Jej chorobie? Szczerze mówiąc nie wiem, jednakże wie i postanowiła nam pomóc.
Jako Prezes Stowarzyszenia „Cuncti” podjęła decyzję, iż środki pieniężne zgromadzone na koncie organizacji przeznaczone zostaną na rzecz naszego Kwiatuszka…
W nagrodę została oprowadzona przez Alusię po Jej pokoju z prezentacją całego asortymentu zabawek 🙂.
Dziś cały dzień podporządkowaliśmy jednemu wydarzeniu. W końcu nie codzień najlepsza przyjaciółka ma urodziny.
Dziś Juleczka świętowała swoje 8, a Aleńka pobijała wszelkie rekordy aby zdążyć na czas.
Świetna inhalacja, znakomity drenaż, perfekcyjne jedzenie. Jednak Ludek jak chce to potrafi 🙂
Początek imprezy wyznaczono na 16. Byliśmy punktualnie. I chyba było fajnie, grono dzieciaków, nowe zabawki, wreszcie nie te same cztery kąty, te same twarze…
Ale się szykuje zabawa 🙂
Pyszny torcik …
Jaki piękny widok!!! Musieliśmy to uwiecznić, bo taki apetyt nie zdarza sę zbyt często 🙂
Szaleństwo na całego 😀
Ale żeby nie było tak kolorowo otrzymaliśmy również dzisiaj odpowiedź z Powiatowego Centrum „Pomocy Rodzinie” (cudzysłów nie bez kozery). Nici z kamizelki wibracyjnej, podobno to nie sprzęt rehabilitacyjny. A co w takim razie??? Nowy bibelot do domu za 28 tysięcy zł??? Brak słów…
Trochę milczałem w aktualnościach, zorientowani wiedzą dlaczego.
Zanosiło się na taką zwyczajną sobotę. Ja jechałem pokopać piłeczkę, moje Panie razem w domu. Krakowski turniej Oddziałów ZUS-u ma swoją tradycję, bo to już VII raz Wojtek organizuje zmagania pracowników mojej „firmy”. Ale to zwyczajny turniej nie był. I nie chodzi mi tu o poziom sportowy, cudowne akcje czy też znakomite bramkarskie interwencje. Gdzieś w okolicach meczów półfinałowych poproszono mnie do pomieszczenia dla sędziów i tam przedstawiciele wszystkich ekip (ZUS Kraków, ZUS Zabrze, ZUS Legnica, ZUS Nowy Sącz, ZUS Sosnowiec, ZUS Chorzów no i moje chrzanowskie piłkarzyki) wręczyli na moje ręce prezent dla Alusi. Jak się później dowiedziałem postanowiono, iż tegoroczne granie będzie miało cel nadrzędny, zbiórkę środków mających na celu pomoc Alicji.
Dziękujemy to jedyne co przychodzi nam do głowy. Wojtek, Maciek, Monia, i wszyscy których z imienia nie jestem w stanie wymienić, dziękujemy serdecznie!
Wspomnę jeszcze tylko, iż puchar za zwycięstwo wpadł w ręce gospodarzy z Krakowa, a my zajęliśmy pozycję zgodną z rozmowami podczas drogi na turniej – czwartą.
A popołudnie także nader sympatyczne. Zabraliśmy naszą Mukolinkę do kina. Nam bajka się podobała, a Ali … mam nadzieję również, choć ciężko Jej było usiedzieć w kinie te 97 minut bez gadania i skakania.
Najpierw Dzidziek pół nocy kaszlał, zaostrzenie trwa w najlepsze 🙁 A potem najadłem się nerwów w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie. Skąd nazwa tej instytucji ja pytam?!?
Bo ciągle walczymy o dofinasowanie do kamizelki wibracyjnej, by po prostu żyło się lepiej…
Ale nie, po co, Pani nieomal na korytarzu stwierdziła, że ponownie wydadzą nam decyzję odmowną. Bez spojrzenia w dokumenty, bez jakiejkolwiek analizy zgromadzonej przez nas papierologii….
A Alcia? No kaszle i nic Jej nie pomagają ani antybiotyki, ani dodatkowa inhalacja, ani wzmożony drenaż… I jeszcze ten brzuch… W sobotę musimy odwiedzić naszego Guru, niechaj doktor Pogorzelski dokładnie Ją poogląda, niechaj znowu znajdzie jakiś złoty środek.
Choć boję się, że tym razem wyjazd do Rabki będzie koniecznością.
A dziś koniec ferii. Maleństwo winno wracać do szkoły, do koleżanek i kolegów których nie widziała od października…